Wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych
Być może słowa Ewangelii, w których Chrystus porównuje siebie do pasterza, a nas do owiec powierzonych jego pasterskiej opiece, zostały wypowiedziane gdzieś nad Jeziorem Galilejskim, pośród otaczających je wzgórz, na których widać było z dala stada pasących się owiec. W takiej scenerii wyraźniej wybrzmiało Jezusowe pouczenie o pasterzu prowadzącym owce na dobre pastwiska.
„Ja jestem Dobrym Pasterzem” – mówi o sobie Jezus. Słowa te określają treść dzisiejszej niedzieli, Niedzieli Dobrego Pasterza, która otwiera tydzień modlitw o powołania do życia poświęconego Bogu w kapłaństwie, czy też w stanie zakonnym. Niedziela Dobrego Pasterza prowadzi zatem naszą myśl ku sakramentowi kapłaństwa.
Dlaczego mamy się modlić o dobre powołania do życia kapłańskiego? Otóż przede wszystkim dlatego, że na sprawę powołania kapłańskiego musimy spojrzeć przez pryzmat wiary. Powołanie do kapłaństwa jest darem Boga dla Kościoła, i jest tajemnicą, jako stałej gotowości Boga do dawania siebie ludziom. Bóg potrzebuje człowieka, potrzebuje kapłana, aby w sakramentach czynił owoce zbawienia dostępnymi dla człowieka żyjącego w konkretnym miejscu i punkcie historii.
W głęboki sposób wyraził tę treść bł. Jan Paweł II w Orędziu na Światowy Dzień Powołań 1979 r., w którym do przygotowujących się do kapłaństwa zwracał się w takich słowach: „Chrystus chce pełnić swoje kapłaństwo za pośred¬nictwem waszego poświęcenia i posłannictwa kapłańskiego. Chce przemawiać do dzisiejszych ludzi waszym głosem. Konsekrować Eucharystię i odpuszczać grzechy za waszym pośredni-ctwem. Kochać waszym sercem. Pomagać waszymi rękami. Zbawiać waszymi trudami”.
W historii każdego powołania kapłańskiego pierwszy krok należy do Boga. To Bóg wzywa, inicjatywa znajduje się po Jego stronie. Powołanie jest zatem Bożym darem. O ten dar winniśmy się wytrwale modlić, posłuszni poleceniu Chrystusa: „Proście Pana żniwa, aby wyprawił robotników na żniwo swoje”. Nie da się zebrać plonów z pól, jeśli zabraknie żniwiarzy. A co jest tym żniwem Bożym? Jest nim zbawienie świata i człowieka. Gdyby zabrakło żniwiarzy w tej pracy, zabrakłoby w świecie czegoś najbardziej istotnego: zabrakłoby obecności Boga w świecie. Bł. Jan Paweł II pisał na ten temat: „Jeśli brakuje kapłanów, brakuje Jezusa w świecie, brakuje Eucharystii, brakuje Jego przebaczenia. Powołania to przyszłość Kościoła. Wspólnota uboga w powołania czyni uboższym cały Kościół; natomiast wspólnota bogata w powołania stanowi bogactwo całego Kościoła”.
„Przypatrzcie się bracia powołaniu waszemu” – upominał św. Paweł. Kierował te słowa do wszystkich chrześcijan, gdyż każdy z nas jest powołany do czynienia dobra i do przeżycia swego życia w sposób odpowiedzialny. Ta odpowiedzialność związana jest faktem, iż nasze życie będzie kiedyś osądzone. Wyznajemy tę prawdę w końcowym fragmencie wyznania wiary słowami: „Wierzę w Jezusa Chrystusa, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych”. Przyjście Chrystusa w chwale i związany z nim Sąd Ostateczny nazywany jest Paruzją, powtórnym przyjściem Syna Bożego na ziemię.
Scena Sądu Ostatecznego stanowiła popularny wątek dla artystów, utrwalony w wielu świątyniach. Najbardziej chyba znanym jest fresk Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej mieszczącej się w Muzeach Watykańskich. W centralnym miejscu widać na nim majestatyczną postać Chrystusa, który ruchem ręki odrzuca potępionych, strąca ich do piekieł. Jest to obraz, który budzi grozę i w zamyśle artysty winien przypominać o dniu sądu i nakłonić do nawrócenia.
Trzeba jednak na wydarzenie Sądu Ostatecznego patrzeć nie tyle z przerażeniem, co z poczuciem odpowiedzialności. Tak interpretował tę prawdę wiary papież Benedykt XVI: „Wiara nie chce nas straszyć, ale wzywa do odpowiedzialności. Nie wolno nam szastać swoim życiem, nie wolno go nadużywać, nie wolno brać tylko dla siebie. Potrzebny jest nie lęk, ale odpowiedzialność”.
Biorąc pod uwagę skalę tej odpowiedzialności zdumiewać może fakt, iż, według badań socjologicznych, prawdę o Sądzie Ostatecznym przyjmuje tylko nieco ponad 80 procent wierzących! Ten alarmujący wynik pokazuje, jak selektywnie przyjmowane są niektóre prawdy wiary, wyznawane skądinąd ustnie w czasie każdej Mszy św.
O dniu sądu na końcu czasów mówił jasno Chrystus. W Ewangelii według św. Mateusza Jezus zapowiada, iż przyjdzie powtórnie na ziemię, aby zgromadzić wokół siebie na publicznym sądzie wszystkie narody. Oddzieli ludzi złych od dobrych i osądzi ich czyny na podstawie miłosierdzia wyświadczanego ubogim, chorym, głodnym, spragnionym.
Nie należy patrzeć na zapowiedź Sądu Ostatecznego odnosząc go jedynie do przyszłości. Chrystus identyfikuje się już dziś z tymi, którzy są głodni, spragnieni, nadzy. Można te kategorie odnieść do rożnych sytuacji życia. Drogą analogii można je odnieść chociażby do sytuacji małżeńskiej i wówczas słowa Chrystusa zabrzmią: „Byłem głodny”, nie tylko pokarmu, ale głodny uczucia, obecności, poczucia bliskości. „Byłem spragniony” uwagi, wysłuchania, chęci porozmawiania. „Byłem przybyszem”, czyli kimś oczekującym życzliwego po¬traktowania, dowartościowania, zainteresowania. „Byłem nagi”, kiedy pojawia się upokorzenie trudną sytuacją, wa¬runkami życia i pracy, i poszukujący tego „odzienia”, jakim jest ciepło, zrozumienie, wspar¬cie. „Byłem chory”, osłabiony dolegliwościami fizycznymi, podeszłym wiekiem i szukający wsparcia w osobie współmałżonka.
Tak oto możemy prawdę o Paruzji i Sądzie Ostatecznym odnieść do rzeczywistości dzisiejszej, żyć tą prawdą dzisiaj. I dzięki temu oczekiwać na przyjście Chrystusa z ufnością i nadzieją. Źródłem tej nadziei jest fakt, że powtórne przyjście Chrystusa na ziemię będzie dniem prawdy. Każdy stanie w prawdzie swego życia wobec Boga i wszystkich pokoleń ludzkich. Myśl ta powinna rodzić nadzieję.
Mówił o tym Benedykt XVI w Bawarii: „Czyż nie chcemy, aby wszyscy, którzy cierpieli przez całe życie i z tego życia pełnego cierpienia musieli pójść na śmierć, kiedyś doświadczyli sprawiedliwości? Czyż nie chcemy, aby przyszedł kres na brak umiaru w bezprawiu i cierpieniu, jakie widzimy w historii; żeby wszyscy mogli być w końcu radośni, żeby wszystko otrzymało sens?”.
Prawda o Sądzie Ostatecznym to apel o traktowanie z powagą czasu ziemskiego życia, to przypomnienie, że życie nie jest beztroską zabawą, oraz że sprawy materialne nie mogą nas pochłonąć do tego stopnia, że staną się jedynym widnokręgiem naszego życia. Benedykt XVI pisał: „Chrześcijanin wie, że musi jak zarządca zdać sprawę z tego, co mu zostało powierzone. Odpowiedzialność jest tylko tam, gdzie jest ktoś, kto zapyta. Artykuł wiary o sądzie mówi nam o tym, że o nasze życie ktoś zapyta i niepodobna będzie tego pytania nie dosłyszeć”.
Znamy zatem treść pytań, jakie zostaną postawione w czasie najważniejszego egzaminu życia, jakim jest Sąd Ostateczny. Wiemy, jak do tego egzaminu się przygotować i czas ziemskiego życia jest czasem zasługiwania na nagrodę obiecaną zbawionym.
Pierwsi chrześcijanie porównywali czas ziemskiego życia z sytuacją gliny. Dopóki jest ona w warsztacie garncarskim, wszystko można w niej zmienić i poprawić. Ale przyjdzie moment włożenia do pieca, i wówczas jej kształt zostanie ostatecznie utrwalony. Podobnie jest z naszym życiem. Na kształt Sądu Ostatecznego pracujemy już teraz, każdy według własnego wysiłku zmagania się o dobro. Sąd Ostateczny jest prawdą wiary rodzącą nadzieję na to, że również pod naszym adresem Chrystus wypowie słowa: „Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie Królestwo przygotowane dla was od założenia świata”.
Opracowano np. http://www.diecezja.radom.pl/home-mainmenu-1/rok-wiary